sobota, 11 marca 2017

Z archiwum, czyli niepublikowane zdjęcia #1

Jak widzicie po tytule, przygotowałam dziś dla Was coś zupełnie nowego. W zeszłym miesiącu opublikowałam post z nowej serii Z pamiętnika, gdzie chciałabym dzielić się z Wami moimi prywatnymi opowieściami i poglądami. Równocześnie powstał pomysł na drugą nowość na blogu – serię Z archiwum, gdzie wspólnie dokopiemy się do nigdzie niepublikowanych zdjęć. Najstarsze zdjęcia, jakie posiadam, pochodzą z pierwszych miesięcy życia w Szwajcarii. Poniższe fotografie stanowią luźny mix, do którego wtrącam swoje trzy grosze.

Co udało mi się sfotografować w maju 2012 roku?

1) Charakterystyczne zabudowania w Baden

Moje pierwsze mieszkanie na obczyźnie nie znajdowało się w pięknej, typowej dla Szwajcarii okolicy. Wręcz przeciwnie! Była to standardowa wieś z krowami muczącymi za oknem. Gdzie podziała się ta urocza Szwajcaria, nad którą tylu ludzi się zachwyca? Po kilku dniach spacerów po okolicy byłam już nieźle zrezygnowana, dlatego mój narzeczony postanowił pokazać mi trochę bardziej urokliwe miejsca. W pierwszy weekend wybraliśmy się do dobrze znanego mu miasta, w którym kiedyś mieszkał i chodził do szkoły. Obecnie sama mogę powiedzieć, że znam je jak własną kieszeń. Mowa tu o Baden, leżącym w kantonie Aargau, które zachwyca nie tylko Starym Miastem, ale także peryferiami, które widoczne są na zdjęciu poniżej.



Charakterystyczne zabudowania domków jednorodzinnych, położonych na wzgórzu wyglądają bardzo oryginalnie zwłaszcza z punktów widokowych. Widok kilkunastu rzędów domów wieńczy rzeka, co dodatkowo nadaje tej okolicy wyjątkowości.

2) Pierwsza wędrówka po Alpach

Już następnego dnia miałam okazję poznać najlepszych znajomych mojego narzeczonego (kto by pomyślał, że to już tyle lat!). Jak przystało na prawdziwych mieszkańców Szwajcarii, zaproponowali nam oni wędrówkę po Alpach. Dla mnie – osoby zupełnie antysportowej - był to czysty terror, ale nie mogłam przecież zrobić złego pierwszego wrażenia. Do tej pory mój narzeczony opowiada „zabawną” historię o tym, jak pełna werwy i zapału złapałam za najcięższy plecak, nakładając na siebie jeszcze kilka innych rzeczy i pognałam pierwsza w góry, a już 200 m dalej rzuciłam cały ekwipunek na ścieżkę i zażądałam przerwy, a ostatecznie całość musiał nieść on. Cóż Skarbie, ciesz się, że mam dystans do siebie, bo inaczej dostałbyś po uszach za upublicznianie tej opowieści ;)



W każdym razie wędrówka bez bagażu nie była aż taka tragiczna, a widoki naprawdę zapierały dech w piersi. Po drodze napotkaliśmy nawet kilka opuszczonych chat i bunkrów. Aż doszliśmy do momentu kryzysu. Do dziś nie wiem, czy droga, do której dotarliśmy miała rzeczywiście tak wyglądać czy zawiódł główny nawigator (mężczyzna przecież do błędu się nie przyzna). Widoczne na zdjęciu nachylenie terenu, pod które musieliśmy wejść, było niczym w porównaniu do tego, które stanowiło ostatnią część naszej wspinaczki. Uwierzcie mi! Było stromo jak cholera! Moje buty zupełnie nie łapały przyczepności, a tuż pod naszymi nogami widzieliśmy ogromną przepaść. Umierałam ze strachu...



Całe szczęście osiągnęliśmy nasz cel, a w drogę powrotną udaliśmy się zupełnie inną trasą, gdzie notabene nachylenie ścieżki było wręcz niezauważalne. Oczywiście tuż po tym jak skończyliśmy podziwiać widoki ośnieżonych szczytów górskich.



























3) Zuryskie promy i szczury

W Szwajcarii pierwszy raz spotkałam się z promami, które przewożą samochody na drugi brzeg. Oczywiście wiedziałam, że istnieje coś takiego i w ten sposób dostać można się np. do Skandynawii, ale obecność małych promów, poruszających się po Jeziorze Zuryskim, jest swoistą ciekawostką. No i zobaczenie tego na żywo, wieczorem było fajnym przeżyciem. Wierzcie bądź nie, od tamtej pory nie widziałam tych promów i też nigdy nie miałam możliwości skorzystać z takiej usługi, a szkoda.



Stojąc nad brzegiem i patrząc na odpływające promy, a także podziwiając czerwony zachód słońca w oddali, poczułam dziwne dotykanie mojej stopy. Okazało się, że okolica roi się od szczurów, które zaczęły krążąc dookoła i gdzie się nie odwróciłam, widziałam poruszające się krzaki. Z tego wieczora wyniosłam jeden morał: Zawsze patrz pod nogi!


4) Cmentarz przy domu

Powracając do miejsca, które zamieszkiwałam na początku przyjazdu do Szwajcarii: Była to mała mieścina (choć ludzie tam mieszkający nigdy nie nazwaliby jej wsią), gdzie dosłownie nie dało się wyjść z domu, by nie powiedzieć komuś Dzień dobry. Na każdym kroku ludzie witali się ze mną i zaczynali rozmowę, chcąc dowiedzieć się, co ja właściwie tutaj robię. O ile ludzie byli tam naprawdę mili, to już jakichkolwiek atrakcji nie było żadnych. W mieście zamieszkanym przez 2,5 tys ludzi głównymi ośrodkami życia był sklep Volg (swoją drogą najdroższy z nieistniejących sklepów w Szwajcarii, gdzie chodzi się w ostateczności), poczta oraz kościół.




Kościół był szczególnie popularny wśród Polaków, gdyż co jakiś czas odbywały się w nim msze po polsku, przeprowadzane przez księdza, który przyjeżdżał specjalnie z Polski i organizował za każdym razem poczęstunek po odprawionej części oficjalnej. W tego typu mieścinach charakterystyczne jest to, że zaraz przy kościele znajduje się cmentarz i nikogo to nie dziwi, że chcąc przedostać się do jakiejkolwiek części gminy trzeba przejść właśnie przez przykościelny cmentarzyk, gdzie mieszkańcy często w letnie dni dbali o wygląd trawki na nim rosnącej. Zdanie Mieszkam przy cmentarzu nie robi tu na nikim wrażenia.



























5) Listonosze na skuterach

Mieszkając w pierwszym mieszkaniu, próbowałam się zaaklimatyzować w Szwajcarii. Nie miałam wtedy jeszcze pracy, a siedzenie całymi dniami w domu zdecydowanie do mnie nie przemawiało. Chodziłam zatem na długie spacery po okolicy i odkrywałam dziwne i ciekawe zwyczaje tego kraju. Któregoś dnia wybrałam się na spacer z aparatem, by sfotografować miasto i przesłać zdjęcia rodzinie, z którą miałam wtedy nikły kontakt z powodu okropnie działającego internetu (rozmowa przez Skype była niemożliwa). Fotografowałam praktycznie wszystko, a ich uwagę przykuło coś, czego ja nawet nie zauważyłam, robiąc zdjęcie. Tuż za drzewem uchwyciłam pana, poruszającego się na charakterystycznym żółtym skuterku pocztowym. O tym fenomenie pisałam Wam >>TUTAJ<<


Jestem niezwykle ciekawa, jak przyjmiecie tę serię. Takich i podobnych zdjęć oraz wspomnień z nimi związanych mam mnóstwo, więc materiał do postów jest. Wystarczy tylko Wasza chęć na przeglądanie tego typu wpisów :)

Koniecznie dajcie znać, która z opowieści najbardziej Was zainteresowała! A może macie podobne historie z Waszego życia?

24 komentarze:

  1. Ładne zdjęcia :D
    Super widoki :D

    Zapraszam :* Odwdzięczam się za każdą obserwacje :D

    grlfashion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeglądam zdjęcia i sama nie wiem, które z nich jest najlepsze. Przepiękne! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię oglądać zdjęcia i czytać o innych krajach :) Można się wielu ciekawych rzeczy dowiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się przekazywać, jak najwięcej smaczków o Szwajcarii :)

      Usuń
  4. Piękne zdjęcia, szczególnie spodobały mi się góry, w których nigdy nie miałam okazji być! Muszę się kiedyś wybrać, bo taki widok zapiera dech w piersiach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alpy są piękne! Na blogu jest również relacja z Berner Oberland - mnóstwo zdjęć gór. Jeśli lubisz patrzeć na takie widoki, to zachęcam do odwiedzenia tej zakładki :)

      Usuń
  5. Alpy są przepiękne i bardzo chciałabym w nie wrócić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dobry pomysł z umieszczaniem podobnych postów. Dzisiaj mnie zachwyciłaś Alpami, a przeraziłaś szczurami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram sie nastepnym razem przytoczyc historie o rownie skrajnych emocjach :)

      Usuń
  7. napisz coś więcej o Twoich początkach w Szwajcarii. jak uczyłaś się języka? Jak trudno jest sie go nauczyć , gdy wokoło mówią w dialekcie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pytania. Postaram się zebrać kilka i odpowiedzieć w osobnym poście :)

      Usuń
  8. Przyjemnie się czyta takie opowieści. Koniecznie dodaj więcej takich postów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Widoki górskie niezapomniane ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajny cykl, czekam na dalszą część ;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Te szczury mnie przerazily! A fujka. Ale zdjęcia piękne, bardzo podoba mi się takie zestawienie w jednym poście

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale widoki :) Moja koleżanka była w Baden na wakacjach i bardzo jej się tam podobało ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że przyczyniasz się do istnienia tego bloga! ♥

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google i podobne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Komentując, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...