poniedziałek, 30 stycznia 2017

Testownia #14 - Oh K!

Koreańskie kosmetyki nie są w Szwajcarii tak łatwo dostępne. Tuż po przeczytaniu książki o koreańskiej pielęgnacji przeglądałam szwajcarski rynek kosmetyczny w nadziei, że znajdę coś specjalnego. Poszukiwania trwały wiele miesięcy i niestety skończyły się niezadowalającym mnie efektem. Znalazłam jedynie jedną stronę internetową, na której wiecznie jest wszystko wyprzedane, a uwzględniając koszty wysyłki, całość wzrastała do sumy, którą należy zapłacić za luksusowe kosmetyki. Wyobraźcie sobie zatem mój zachwyt, gdy w sklepie, w którym zawsze robię zakupy kosmetyczne, moim oczom okazały się ONE! Produkty marki Oh K!, które swoimi uroczymi opakowaniami od razu przykuły moją uwagę. Nie mogłam wyjść, nie zakupując maseczki do twarzy i płatków na oczy.

Jak sprawdziły się u mnie te produkty?



O marce

Przyznam szczerze, że dużo czasu zajęło mi szukanie informacji na temat samej marki. Ostatecznie odkryłam nawet polską stronę, gdzie kupić można kilka ich produktów (dla zainteresowanych LINK). Oh K! To marka kosmetyczna, która wprowadziła na rynek produkty inspirowane Seulem oraz najnowszymi trendami w dziedzinie urody. Tworzy produkty w uroczych, wyróżniających się opakowaniach, które często swym wyglądem przypominają zwierzęta. Głównym mottem firmy jest kreatywność i innowacja. Oh K! można kupić w oficjalnych, licznie występujących punktach sprzedaży we Francji.



Produkty

W ofercie marki znajduje się wiele produktów pielęgnacyjnych, jak i akcesoriów. Poza maseczkami do twarzy istnieją również balsamy do ust czy dłoni, zmywacze do paznokci oraz płatki na oczy. Marka posiada szeroką gamę gadżetów i akcesoriów: od malutkich lusterek, przez kosmetyczki i wilgotne chusteczki, do opasek na włosy i gumek-sprężynek.

O produktach

W moje ręce wpadły dwa produkty. Pierwszym z nich jest zestaw 3 maseczek do twarzy w cenie 12.90 fr. Maska zawiera wodę kokosową, która ma zapewnić głębokie nawilżenie oraz przywrócić blask skórze twarzy. Drugim produktem są chłodzące płatki, które mają niwelować powstawanie worków pod oczami i wpływać kojąco na zmęczone oczy. Jest to produkt wielokrotnego użytku, za który zapłaciłam 6.90 fr.



Opakowanie

W obu przypadkach opakowanie zasługuje na uwagę. Maseczka w kształcie shake'a z narysowaną słomką oraz z uroczo machającymi raczkami i wytkniętym językiem podbiła moje serce. Płatki w opakowaniu z pandą spodobają się zwłaszcza wielbicielom tych zwierząt. Zakładając je na oczy, wygląda się nieco komicznie, ale w dalszym ciągu uroczo! Design obu kosmetyków ma wiele elementów charakterystycznych dla produktów azjatyckich. To zdecydowanie mocna strona tego typu produktów.

Maska Coconut Water


Z ogromną ekscytacją podeszłam do testowania obu produktów. Kokosowa maseczka wręcz uśmiechała się do mnie (dosłownie i w przynosi) z mojej kosmetycznej szafki. Ochoczo zabrałam się za wyciągniecie jednej z trzech masek, które znajdują się w opakowaniu i niestety lekko się rozczarowałam. Dlaczego? Ponieważ w środku była najzwyklejsza, biała płachta. Oczywiście nikt nie obiecywał mi znalezienia cudów, ale przeglądając milion postów o takich produktach, myślałam, że nie tylko na zewnątrz są tak urocze. Cóż, musiałam się z tym faktem pogodzić. 



Dwóch cech tej maski nie da się pominąć: płachta wręcz ocieka z nadmiaru płynu, a kokosowy zapach po otwarciu roznosi się w całym pomieszczeniu. Dla wielbicieli kokosa, do których mogę siebie zaliczyć, jest to niewątpliwy plus. Już przy nałożeniu płachty moją uwagę przykuła kolejna cecha fizyczna produktu. Prawie każda maska w płachcie, której używałam, była na mnie za duża i w wielu miejscach musiałam ją składać, żeby w ogóle trzymała się twarzy. Ta jednak pasowała idealnie, a wycięte otwory pokrywały się perfekcyjnie z umiejscowieniem organów na mojej twarzy. 



Maska powędrowała na twarz na około 15 minut. Niestety przez ten czas miałam wrażenie szczypania i podrażnienia, co nie należało do przyjemnych. Ostatecznie jednak maska nie spowodowała żadnych szkód. Po ściągnięciu pozostało mi na twarzy sporo resztek, które nie chciały się samoistnie wchłonąć, dlatego musiałam je ściągnąć płatkiem kosmetycznym. Efekt końcowy był zadowalający: przyjemnie miękka twarz, zero przebarwień i kokosowy aromat, który pozostał na twarzy. 

Chłodzące płatki na oczy

Widząc tę przeuroczą pandę, wręcz nie można się oprzeć. W opakowaniu znajdują się dwa żelowe, sporej wielkości płatki na oczy. Opakowanie – choć z zewnątrz wygląda cudownie – ma w środku jeden ogromny minus. Platki przytwierdzone są do tylnej ścianki za pomocą kleju! Rozumiem, że ma to zabezpieczyć przed ich przesuwaniem się, by zewnętrzny wygląd zachęcał do kupna, ale nie można było użyć czegoś innego niż klej? 



Cała tylna, wewnętrzna ścianka potwornie się lepi, co nie pozostaje bez wpływu na sam produkt. Część, którą trzeba przyłożyć do oczu, była na całej szerokości pokryta klejem, który było bardzo ciężko usunąć. Nawet, gdy wydawało mi się, że już się go pozbyłam, moje powieki dotkliwie przekonywały się o tym, że tak nie jest. Ale wracając do początku opowieści, płatki należy przed użyciem przetrzymywać w lodówce. Najlepiej jest je tam zostawić przez noc. Następnie można je położyć na zmęczonych oczach i poleżeć tak przez 10 minut. 



Ze względu na wszechobecny klej byłam zmuszona używać tych płatków w odwrotną stronę, niż była ona pierwotnie założona, co … zepsuło mi całą przyjemność ich używania. Jak możecie się domyślić płatki są zimne, więc w moim odczuciu dają one taki sam efekt jak przyłożenie zimnej łyżki do okolic oczu. W dodatku leżenie 10 minut bez ruchu to dla mnie lekka strata czasu (muszę ciągle coś robić, bo inaczej szaleję:P), więc w moim przypadku ten zakup raczej do udanych nie należy.
























Czy opakowanie kosmetyków w dużym stopniu wpływa na Wasze decyzje zakupu? Jakich kosmetyków w dziwnych lub uroczych opakowaniach używałyście?

sobota, 28 stycznia 2017

Cos pysznego #26 - Placuszki z jabłkami

Wraz z narzeczonym jesteśmy fanami wszelkich wypieków i słodkości z jabłkami. W naszym domu najczęściej piecze się jabłeczniki, a najlepszym deserem, który przy okazji jest sentymentalną podróżą do czasów dzieciństwa, jest starte jabłko z odrobiną cytryny. Nic więc dziwnego, że w moim zeszycie z przepisami co drugą stronę zajmuje przysmak z jabłkiem w roli głównej. Tym razem chciałabym podzielić się z Wami jednym z nich.


Placuszki z jabłkami



Składniki na około 12 średniej wielkości placuszków:
1 jajko
1 i 1/2 szklanki mleka
1 szklanka mąki
1/2 szklanki cukru
2-3 jabłka
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki cukru waniliowego


Wykonanie:
Oddzielić żółtko od białka. Białko ubić na sztywną pianę.
Dodać mleko, mąkę, żółtko, cukier.
Wszystko dokładnie wymieszać.
Obrać i zetrzeć jabłka na tarce o grubych oczkach.
Dodać do masy wraz z proszkiem do pieczenia i cukrem waniliowym.
Wymieszać z pomocą drewnianej łyżki.
Smażyć na małej ilości oleju.



* Zamiast jabłek można wykorzystać banany, które również świetnie smakują.

wtorek, 24 stycznia 2017

Leksykon kosmetyczny - Head & Shoulders

O marce

Head & Shoulders to znana na rynku światowym marka, produkująca szampony przeciwłupieżowe. Historia marki rozpoczyna się w Ameryce Północnej, gdzie w 1961 r. wynaleziono aktywny czynnik – pirytionian cynku, który pomaga w tej nierównej walce. Od 1981 r., kiedy to szampony H&S weszły na meksykański, a następnie europejski rynek, marka wiedzie prym w tej dziedzinie. Naukowcy, pracujący lata nad formułą wyżej wspomnianego czynniku, zidentyfikowali przyczyny powstawania łupieżu, co pozwoliło na stworzenie przeciwłupieżowych kosmetyków. Szampony H&S są polecane przez wielu dermatologów, a marka zapewnia, że już 3-tygodniowe stosowanie ich produktów likwiduje łupież.



Dostępność

Marka Head & Shoulders posiada w ofercie powszechnie dostępne szampony, które w Szwajcarii można kupić w każdym sklepie, który posiada nawet najmniejszy dział z kosmetykami. Często znaleźć można większe opakowania (3-5 opak. w 1) w dyskontach w promocyjnych cenach.

Strona internetowa

Chyba w żadnym kraju nie występuje tak niedopracowana strona internetowa, jak jej szwajcarska wersja. Mimo że treści w każdym języku są takie same, to strony zakończonej na ch nie da się czytać ze względu na wyskakujące błędy podczas wczytywania zdjęć, a całość wygląda tym samym niczym w latach 90. Nie jest to chwilowa niedyspozycja strony, gdyż trwa to już kilka miesięcy. Drugi z linków odnoszący się do szwajcarskiej strony, przenosi nas do wersji … niemieckiej. Co można zatem doczytać na szczątkowej, szwajcarskiej stronie? Porady dotyczące zlikwidowania łupieżu i dążenia do pięknie wyglądających, zdrowych włosów. Aktualne nowości, które do aktualnych już nie należą. Nazwy szamponów i odżywek, które znajdują się w ofercie wraz z ceną podaną w euro! Istnieje również opcja znalezienia idealnego produktu dla siebie, z której niestety nie jesteśmy w stanie skorzystać z powodu niedopracowania strony, a szkoda. Ogromny minus dla światowej marki, która posiada tak okropnie funkcjonującą stronę dla szwajcarskich klientów.

EDIT: Dwa dni po napisaniu tego postu strona szwajcarska przestała funkcjonować.



Produkty

W Szwajcarii dostępne są szampony oraz produkty 2 w 1. Wśród nich wyróżnić można produkty przeznaczone do użytku kobiet, mężczyzn, jak i produkty uniwersalne. Oferta marki H&S kierowana jest również do osób z różnymi problemami. Jakie wersje czekają na nas w szwajcarskich sklepach? Poza klasycznym H&S mamy do wyboru wersje zapachowe: Citrus, Apple, Menthol. Ze względu na problemy skórne marka przygotowała specjalne wersje szamponów tj. szampon Sensitiv do skóry wrażliwej, Instant Milde z migdałem, skierowany do osób z suchą skórą głowy, szampon przywracający prawidłową równowagę Instant, szampon przeciwko wypadaniu włosów czy swędzącej skórze głowy. W ostatnich latach pojawiły się także wersje nadające włosom jedwabistość i blask (Seidig & Glänzend), odbudowujące (Repair & Care), wzmacniające (Thick & Strong) i łagodzące (Sanfte Pflege), a nawet szampon z olejkiem.



Ceny

Szampony Head & Shoulders nie należą do drogich kosmetyków. Ich standardowa cena to 5.10 fr. za 300 ml. Wersję Classic można kupić nawet taniej. Ich produkty są często w promocji i można wtedy kupić szampony w większych opakowaniach bądź kilka butelek z rabatem 20%.

Pierwsze wrażenie


Pierwszy kontakt z marką Head & Shoulders miałam już jako nastolatka. Wtedy też zmagałam się z okropnym łupieżem i był to mój wybawca. Przez wiele lat używałam tylko tego szamponu. Z czasem zaczęłam eksperymentować z produktami do włosów (z lepszym i gorszym skutkiem), ale H&S zawsze ma miejsce w mojej pielęgnacji i za każdym razem do niego powracam. Wypróbowałam już większość dostępnych wersji. Bardzo lubię zapach jabłka i cytrusów. Klasyczna wersja najczęściej gości w mojej łazience. Tylko raz miałam nieprzyjemną sytuację z tą marką. Kupiłam wtedy wersję Beruhigende Kopfhautpflege, która spowodowała u mnie okropny nawrót łupieżu.



Czy używałyście kiedyś szamponów Head & Shoulders? Jak się one u Was sprawdziły?

niedziela, 22 stycznia 2017

Szwajcaria: 5 mieszkaniowych ciekawostek

W Szwajcarii mieszkam od 5 lat, jednak w dalszym ciągu pamiętam moje zdziwienie, gdy poznawałam nietypowe zwyczaje, które panują w tym kraju. Obecnie wiele z nich jest dla mnie normą i nie stanowią one przeszkód. Czasem nawet śmieję się, wspominając moje reakcje i zachowania tak różne od tych, z którymi się tutaj spotkałam. Dziś przygotowałam dla Was 5 ciekawostek związanych z mieszkaniem w Szwajcarii. Jeśli ktoś po raz pierwszy zamieszkuje w tym kraju, może się nieźle zdziwić już w pierwszych minutach pobytu. Dlaczego?


Zapraszam do lektury!

Czy sąsiad wejdzie do mojego mieszkania?

Któż z Was nie nosi przy sobie pęku kluczy? Klucz od mieszkania (czasem nawet dwa), klucz otwierający klatkę schodową, klucz od wejścia do piwnicy oraz kłódki, klucz od skrzynki i przy okazji jeszcze mnóstwo innych. Mieszkając w Polsce, sama miałam w torebce pęk, który powiększał jej wagę o dodatkowe dwa kilogramy. Wyobraźcie sobie zatem moje zdziwienie, gdy wynajmując szwajcarskie mieszkanie po raz pierwszy, dostałam jeden klucz. Już krok dzielił mnie od zadzwonienia do biura nieruchomości i poinformowania o tym, że nie dostałam wszystkich kluczy, gdy dotarła do mnie ta szokująca wiadomość: W Szwajcarii jednym kluczem można otworzyć wszystko. Tak więc mój klucz służy zarówno do otwarcia mieszkania, jak i drzwi wejściowych bloku, który zamieszkuję, drzwi od pralni oraz piwnicy. Po przetrawieniu tej informacji zaczęłam zastanawiać się, czy czasem każdy mieszkaniec nie ma takiego samego klucza i swoim uniwersalnym kluczem nie jest w stanie otworzyć mojego mieszkania! Prawda okazała się być bardziej skomplikowana. Szwajcarskie klucze tworzone są na systemie otworów, a nie ząbków (na zdjęciu). Ich układ jest przygotowany w ten sposób, by każdy klucz otwierał drzwi do pomieszczeń dostępnych dla wszystkich mieszkańców, lecz do konkretnego mieszkania będzie pasował tylko jeden.




Co z tym gniazdkiem?

Rzeczą, która utrudniała mi życie w pierwszych miesiącach mojego pobytu w Szwajcarii, były gniazdka elektryczne. Przeprowadzając się na stałe, mój bagaż zawierał również urządzenia elektroniczne podłączane do prądu. Suszarka, lokówka, żelazko – jednym słowem przedmioty, których stosunkowo często się używa. Miałam 10 minut do wyjścia i potrzebowałam wysuszyć włosy, a tu klops. Polskiej suszarki nie da się w żaden sposób wepchnąć do szwajcarskiego gniazdka. Najlepsze było w tym wszystko to, że wcześniej nawet nie zwróciłam na nie uwagi. Od tamtego momentu zaczęła się akcja pod tytułem: Zamiana wtyczek na szwajcarskie, a standardowym wyposażeniem naszych bagaży podróżniczych jest kilka uniwersalnych wtyczek.




Czy dostanę pozwolenie?

Szwajcaria nosi miano państwa policyjnego. Czy jest tak w rzeczywistości? Każdy pewnie odpowie według swojego doświadczenia, a ja musiałabym stworzyć osobny post, by wyrazić swoje zdanie. Wspominałam Wam już o zakazach kąpieli po 22.00 czy obowiązku zgłoszenia nieobecności dziecka w szkole. Za przekroczenie prędkości również otrzyma się solidną karę. O ile na co dzień nie przeszkadzają mi reguły i jestem typem człowieka, który stara się zrozumieć inną kulturę i nie krytykować jej pod wpływem wychowania w Polsce, to jedna rzecz przyprawia mnie o ból głowy. Wszechobecne pozwolenia. W Szwajcarii trzeba otrzymać pozwolenie pisemne praktycznie na wszystko, a jeśli jesteśmy już w temacie mieszkania, to mogę przekroczy kilka moich osobistych przykładów. 



W czasie mieszkania w tym kraju NIE otrzymałam już pozwolenia na: montaż pralki oraz zmywarki w mieszkaniu, własnoręczne pomalowanie ścian w mieszkaniu oraz (w późniejszym czasie) zmianę koloru ścian na inny niż biały, a także jakiekolwiek pomalowanie okien, posiadanie zwierzęcia (jakiegokolwiek), wymianę szafek kuchennych (nawet na własny koszt) oraz przebudowanie piwnicy (Ostatni brak pozwolenia może wydawać się logiczny, jednak chodziło tu o stworzenie w piwnicy podestu, który zabezpieczyłby nasze rzeczy przed systematycznym zalewaniem – nasza piwnica jest położona najniżej i w zeszłym roku była trzykrotnie zalana i chcieliśmy zapobiec takim stratom, jednak ten argument również nie przemawiał). Jednym słowem mieszkając w Szwajcarii trzeba uzbroić się w cierpliwość i … zestaw segregatorów na całą stertę potencjalnych pozwoleń czy też ich braku.




Schowaj się w bunkrze!

Dwa ostatnie punkty są ze sobą w pewnym stopniu powiązane. W Szwajcarii nie można wybudować bloku mieszkalnego bez bunkru. Kiedyś spotkałam się nawet z nieco ironicznym tekstem, mówiącym, że w kraju czekolady i zegarków jest więcej miejsca w bunkrach niż samych mieszkaniach i … coś w tym jest. Nasz bunkier znajduje się na najniższym poziomie piwnicy. Strzegą go pancerne drzwi grubości 20 cm, a w środku jest oczywiście dostęp do wody oraz prysznice i toaleta. Szwajcarskie bunkry stworzone są w taki sposób, by pomieścić o wiele więcej osób niż Szwajcarię zamieszkuje. Nasze „domowe bunkry” są jednak niczym w porównaniu z tunelem Sonnenberg, który jest podziemnym schronem. W środku znajdują się pomieszczenia z dostępem do wody źródlanej, prądu, a nawet magazyny, gdzie składowane są łóżka, toalety i inne urządzenia sanitarne. Każdy bunkier musi być stworzony w ten sposób, by w ciągu 24 h w razie jakieś katastrofy można było go przekształcić do użytku ludzi. 


Druga Fukushima?

A jaki może być powód przeniesienia się do szwajcarskich bunkrów? W niedalekiej odległości od siebie stoją 4 elektrownie atomowe. Czy ma to swoje zalety? Prąd jest w Szwajcarii stosunkowo tani. Wady? Ryzyko drugiej Fukushimy jest bardzo realne. Co prawda ruszył już długoletni projekt wyłączenia elektrowni i przejścia na energię odnawialną, ale czy do 2050 roku zostaną wyłączone wszystkie 4, nikt nie jest w stanie powiedzieć. Ludność najbardziej zagrożona otrzymuje zatem plany postępowania w razie awarii oraz tabletki z jodem. W mojej apteczce znajdują się już dwa opakowania, które zostały przysłane mi pocztą.


























Czy znaliście te aspekty życia w Szwajcarii? 

piątek, 20 stycznia 2017

Dobroci z Polski i szaleństwo wyprzedażowe

Kosmetyczne nowości w tym miesiącu trafiły w moje posiadanie zupełnym przypadkiem. Obiecałam sobie, że nie będę więcej robić ogromnych zapasów, gdy mam jeszcze sporo kosmetyków konkretnego rodzaju. Będąc jednak na poświątecznych wyprzedażach wypatrzyłam kilka produktów, których ceny nie pozwoliły mi przejść obok nich obojętnie. Druga część nowości została mi przekazana wraz z prezentami świątecznymi od rodziny (LINK). Zawsze, gdy wypatrzę jakiś ciekawy produkt, dostępny tylko w Polsce, zapisuję sobie jego nazwę bądź proszę o kupno mamę lub siostrę. Tym samym ostatnio powiększyła się moja kolekcja pomadek w kredce z Golden Rose. Jak nigdy poszalałam w tym miesiącu z kosmetykami kolorowymi, a przede wszystkim właśnie z pomadkami, z którymi coraz chętniej eksperymentuję.

Zapraszam na przegląd kosmetycznych nowości!

1) Odświeżający tonik do twarzy
Marka: I am
Rodzaj: Young Care
Zapach: Carambola i Grapefruit
Pojemność: 200 ml
Sklep: Migros
Cena: 4.30 fr.


Charakterystyka: Oczyszczający i odświeżający tonik marki I am o zapachu karamboli i grejpfruta zawiera dodatkowo witaminę B5. Przeznaczony jest do pielęgnacji młodej skóry. Zabezpiecza przed wysuszeniem skóry twarzy oraz usuwa resztki makijażu.


2) Odżywka w piance
Marka: Pantene Pro-V
Rodzaj: Repair & Care
Pojemność: 180 ml
Sklep: Müller
Cena: 2 fr. (przecena z 5.50 fr.)

>>Strona internetowa<<


Charakterystyka: Lekka jak powietrze odżywka w piance Pantene Pro-V zapewnia pielęgnację cienkim włosom bez ich nadmiernego obciążania. Ułatwia rozczesywanie włosów, które stają się jedwabiście miękkie i lekkie.


3) Szampon i odżywka 
Marka: John Frieda
Rodzaj: Brilliant Brunette
Pojemność: 50 ml
Ilość: 4 szt.
Sklep: Müller
Cena: 0.20 fr. za szt.(wyprzedaż marki)

>>Strona internetowa<<


Charakterystyka: Zestaw szampon + odżywka w wersji dla brunetek od Johna Friedy jest mi już znany. Nie mogłam nie skorzystać z tak śmiesznej ceny i wzięłam łącznie 4 miniaturki. Specjalna, nawilżająca formuła tych produktów pogłębia odcień ciemnych włosów. W składzie znajdują się drobinki pereł i olejek ze słodkich migdałów.


4) Krem do stóp
Marka: Fuss Wohl
Rodzaj: Krem z łoju jelenia
Pojemność: 75 ml
Sklep: Rossmann
Cena: 5,99 zł

>>Strona internetowa<<


Charakterystyka: Krem z łoju jelenia Fusswohl dzięki dodatkowej zawartości olejku migdałowego, alantoiny oraz wyciągu z białej herbaty intensywnie pielęgnuje i nawilża skórę. Regeneruje popękaną i zniszczoną skórę stóp, dzięki czemu staje się ona elastyczna i delikatna.


5) Peeling do ciała
Marka: Joanna Naturia
Rodzaj: Grejpfrut
Pojemność: 100 g
Sklep: Rossmann
Cena: 4,49 zł

>>Strona internetowa<<


Charakterystyka: Peeling myjący marki Joanna o zapachu grejpfruta doskonale wygładza i odświeża ciało. W składzie produktu znajduje się nawilżający ekstrakt z grejpfruta oraz drobinki ścierające, które usuwają zanieczyszczenia oraz martwe komórki naskórka. 


6) Pasta do zębów
Marka: Elmex
Rodzaj: Sensitiv Plus
Pojemność: 75 ml
Ilość: 3 szt.
Sklep: Migros
Cena: 8,75 fr. za 3 szt. (przecena z 10.95 fr.)

>>Strona internetowa<<


Charakterystyka: Pasta Elmex w wersji Sensitiv Plus, przeznaczona do zębów wrażliwych. Tworzy powłokę ochronną wokół odsłoniętych szyjek zębowych. Wzmacnia zęby, oczyszcza je i chroni przed próchnicą.


7) Maskara do rzęs
Marka: Astor
Rodzaj: Big False Lashes
Pojemność: 9 ml
Odcien: 910 Hypnotic Black
Sklep: Coop
Cena: 4 fr. (wyprzedaż marki)

>>Strona internetowa-PL<<


Charakterystyka: Maskara marki Astor, jak sama nazwa wskazuje, ma tworzyć efekt sztucznych rzęs. Posiada supermiękką szczoteczkę, która okala rzęsy czarnym tuszem, wzbogaconym o naturalną bawełnę, jedwab i keratynę. Efekt, który nadaje maskara ma utrzymywać się do 16 h.


8-10) Pomadki do ust
Marka: Astor
Odcienie: 200, 202, 403
Sklep: Coop
Cena: 4 fr. za szt. (wyprzedaż marki)


Charakterystyka: W jednym z supermarketów natrafiłam na likwidację szafy Astor, a że nigdy jeszcze nie miałam żadnego produktu tej marki, to postanowiłam się z nimi zapoznać. Poza powyższym tuszem kupiłam również trzy pomadki w odcieniach 200 Forever Pink, 202 Fuchsia oraz 403 Feeling Feline.


11-17) Zestaw Golden Rose: 
Transparentna konturówka do ust - LINK
Pomadki w kredce 02, 03, 08, 22 - LINK
Temperówka - LINK
Lakier do paznokci Ice Chic
Marka: Golden Rose


18-21) Zestaw męski: żel do golenia, antyperspirant w spray'u, antyperspirant w kulce, żel pod prysznic
Marka: Nivea Men
Rodzaj: Silver Protect




Znacie któreś z tych kosmetyków? Zastanawiałyście się nad ich kupnem? 

środa, 18 stycznia 2017

Perfekcyjny kącik nieperfekcyjnej Pani Domu - Jak zaoszczędzić domowy budżet?

Dla osób, które wyprowadzają się z rodzinnego domu i dopiero zaczynają samodzielne życie, to zderzenie z rzeczywistością nieraz może być bolesne. Okazuje się bowiem, że na przyjemności i najbardziej oczywiste na świecie rzeczy takie jak mieszkanie czy jedzenie, trzeba własnoręcznie zapracować, a życie to nie tylko rozrywka, ale też masa obowiązków. Usamodzielniając się, dałam samej sobie postanowienie, by nie doprowadzić nigdy do sytuacji, w której muszę wziąć kredyt czy brać pieniądze od rodziców. Jak do tej pory to postanowienie sprawdza się, z czego jestem bardzo dumna. Pracuję i chyba nie mogę narzekać na domowy budżet, jednak jako osoba oszczędna musiałam wypracować sobie własny system, dzięki któremu będę w stanie oszczędzić również na domowych czynnościach.

W jaki sposób można zaoszczędzić, wykonując codzienne prace domowe?


Pieczenie

Jak być może wiecie, uwielbiam wszelkiego rodzaju wypieki. Jestem w stanie spędzić nawet cały dzień, przygotowując nowe przepisy i tworząc desery, którymi zajada się mój ukochany (żartobliwie mówi on nawet, że ciągle pachnę świeżo upieczonym ciastem). Jak można zaoszczędzić na tej uwielbianej przeze mnie czynności? Przede wszystkim nie traćmy energii i ciepła. Moim rytuałem jest wyłączanie piekarnika na około 3 minuty przed ukończeniem pieczenia. Wytworzone przez włączony piekarnik ciepło pozwoli na dopieczenie ciasta, a przy okazji nie zmarnujemy powstałej energii. Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego czas pieczenia Twojego ciasta rożni się od podanego w przepisie? A może wielokrotnie otwierasz drzwiczki piekarnika, przez co ucieka wiele ciepła i nie tylko wydłuża to czas pieczenia, ale także zużycie źródła energii. Jeśli mam zamiar upiec kilka ciast, a ich czasy i temperatura pieczenia się pokrywają, wstawiam je równocześnie do piekarnika, co zaoszczędza dodatkowo mój czas.



Zagotowanie wody

Jak tak banalna czynność, jaką jest gotowanie wody, może nam pomoc zaoszczędzić? To mój trik, który stosuję już od bardzo dawna. Elektryczny czajnik zużywa o wiele mniej prądu niż płyta kuchenki, dlatego wodę zagotowuję najpierw w pierwszym z wymienionych urządzeń i dopiero później przelewam do garnka. Oczywiście w każdym przypadku dostosowuję ilość wody do tego, co zamierzam w niej ugotować.



Przechowywanie żywności w lodowce


Pierwszą z zasad, która obowiązuje w moim domu, jest wkładanie do lodówki jedynie zimnego jedzenia. Jak wiadomo, czasem zdarza się tak, że z obiadu zostają resztki, które mogą posłużyć do przygotowywania nowego dania, czy też być odgrzane i zjedzone na kolację (Osobiście staram się nie wyrzucać jedzenia!). Takie resztki wkładam jednak do lodówki dopiero, gdy całkowicie wystygną. Wkładając ciepłe jedzenie, lodówka będzie pobierać więcej prądu, by jak najszybciej je schłodzić. Regularnie powinno się również rozmrażać lodówkę (o ile nasza lodówka nie posiada opcji automatycznego rozmrażania). Dzięki tej czynności można zaoszczędzić nawet 10% zużycia prądu. Wyciągając produkty z zamrażalki, pozostawiam je zawsze w lodowce do całkowitego rozmrożenia – temperatura w lodówce automatycznie się obniży, gdy znajdzie się w niej produkt o temp. -18 stopni, a urządzenie nie będzie pobierać tak dużo prądu. W przypadku dłuższych wyjazdów, jeśli istnieje taka możliwość, staram się również wyłączać lodówkę lub ustawiam ją na najniższą, możliwą temperaturę.




Nie wyrzucaj!


Wspominałam już, że staram się wyrzucać możliwie jak najmniej jedzenia. Najgorszym kompanem w tej bitwie są cotygodniowe zakupy, których nie jestem w stanie wyeliminować z mojego trybu życia. By jednak nie kupować ogromnej ilości produktów, z których później połowa trafia do kosza z powodu przeterminowania, zawsze tworzę listę zakupów, której ściśle się trzymam. Często przeglądam również zawartość lodówki i wykorzystuję żywność z otwartych opakowań do przygotowania przystawek czy podwieczorków, a z resztek warzyw powstają sałatki czy zupy. Staram się kontrolować już w momencie zakupu datę ważności i zazwyczaj wiem, czy będę w stanie wykorzystać dany produkt do tego czasu czy też nie. Jeśli zatem widzisz przeceniony produkt, którego data ważności kończy się jutro, a wiesz, że nie jesteś w stanie zjeść go do tego czasu, nie korzystaj z takiej „promocji”.




Oświetlenie i elektronika


Jakiś czas temu całkowicie przeszłam na oświetlenie energooszczędne i widzę jedynie same plusy. Przy mniejszym poborze prądu żarówki energooszczędne dają takie samo światło, a przy tym wytrzymują o wiele dłużej. We wszystkich urządzeniach elektronicznych, które posiadam, mam włączony system „czuwania”. Gdy po określonej ilości czasu przedmiot nie jest używany, automatycznie się wyłącza. Często odłączam również elektroniczne urządzenia, których nie używam codziennie od prądu i nigdy nie zostawiam ładowarek od telefonów, podłączonych do gniazda, jeśli akurat nie ładuję urządzeń mobilnych. 




A w jaki sposób Wy próbujecie zaoszczędzić domowy budżet? Czy korzystacie z podobnych zasad?

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Post fotograficzny - Pierwszy śnieg w tym roku

Nowy Rok przywitaliśmy w Szwajcarii ogromną ilością śniegu. Jak już raz zaczęło padać, tak nie chce skończyć, a śnieżne zaspy utrzymują się, tworząc piękny, zimowy puch na drzewach i trawnikach. Nie mogłam nie skorzystać z takiej okazji i nie wybrać się na mały spacer po mojej zaśnieżonej okolicy. Był to bardzo pogodny poranek, gdzie trafiłam na złoty wschód słońca.


Zapraszam Was na spacer po mojej okolicy!





































Czy w Waszej okolicy również spadł już śnieg? Lubicie taką śnieżną atmosferę?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...