Po
7 dniach wstrzemięźliwości internetowej powracam do blogowania.
Jak wiecie maj był dla mnie bardzo intensywnym miesiącem. Dużo
pracy, przeprowadzka i oddanie dotychczas zamieszkiwanego lokum, a
koniec miesiąca był totalnym internetowym odwykiem. Wszystko to
spowodowało zmniejszoną ilość postów na blogu, a także moją
nieobecność na Waszych stronkach. Zakończyliśmy kolejny miesiąc w roku, więc standardowo pojawia się Instamix
z zebranymi zdjęciami z maja.
Początek miesiąca upłynął mi nieco spokojniej. Z
nostalgią wspominam te dni, gdy miałam na wszystko czas.
Kawa + domowe drożdżówki - przepis KLIK!
Czwartego
maja świętowałam moje 24. urodziny. Otrzymałam wtedy kilka
drobiazgów, które sprawiły mi dużo radości.
Wśród
nich znalazły się perfumy, pyszny torcik, jak i dostarczony w
późniejszym czasie ekspres do kawy.
Od
pierwszych dni minionego miesiąca staraliśmy się o większe
mieszkanie. Cały proces trwał około 2 tygodni, które minęły
ekspresowo. Wszystko skończyło się dla nas pomyślnie i już 15.
maja mogliśmy odebrać klucze do naszego nowego mieszkania. Po
lekkiej renowacji, którą wykonaliśmy, rozpoczął się prawdziwy
koszmar, czyli przeprowadzka. Kto przeżył ten etap życia, wie, jak
ciężkie jest to zadanie. W okresie 3 lat dwójka ludzi jest w
stanie zebrać mnóstwo (nie)potrzebnych rzeczy!
Po
całkowitym przeniesieniu się w nowe miejsce zostały nam 3 dni na
przygotowanie starego już mieszkania do oddania. W międzyczasie
oboje pracowaliśmy, więc taki czas nie był dla nas wystarczający,
jednak koniec końców wszystko udało się zrobić. Lśniące
mieszkanie zostało oddane w ręce nowych lokatorów, którymi są
również Polacy.
Tak
naprawdę najgorszym okresem okazał się ostatni tydzień, w ciągu
którego zostałam całkowicie pozbawiona dostępu do internetu.
Nigdy nie uważałam, że można uzależnić się od korzystania z
tego technologicznego cudu, co więcej często zaznaczałam, że
internet kiedyś nas zgubi, a już przede wszystkim negatywnie wpływa
na dzieci, które kontaktują się z rówieśnikami jedynie za jego
pośrednictwem i przestają przebywać na świeżym powietrzu , woląc
grać w gry komputerowe...
Przyznaję
się bez bicia: nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca w mieszkaniu
bez internetu! Co więcej, uważam, że obecnie nasze życie zostało
już tak podporządkowane technologii, iż pozbawienie nas jej
wiązałoby się z tragicznymi skutkami. Tracąc internet, nagle nie
mogłam wykonać mnóstwa rzeczy, które na co dzień robiłam.
Zaczynając
od początku: wszystkie sprawy załatwiane są obecnie drogą
mailową. Nie mogąc sprawdzić maila, nie dotarły do mnie ważne
informacje, dotyczące pracy. Nie byłam w stanie sprawdzić stanu
konta oraz czy moje podsumowanie miesięczne nie zawiera błędów.
Nie mogłam również zapłacić rachunków drogą elektroniczną, do
czego już bardzo się przyzwyczaiłam. Mailowo kontaktować mogę
się również z biurem nieruchomości, wynajmującym mi mieszkanie.
W tym przypadku utraciłam możliwość zgłoszenia nieprawidłowości
w moim mieszkaniu. Największym absurdem był jednak fakt, iż
dostawca internetu wysyła mailem informacje z hasłem i sposobem
podłączenia – nie mogąc odebrać maila, pozostaje w dalszym
ciągu bez internetu, za który płacę...
Wspominałam
już wcześniej o kontaktach międzyludzkich. O ile jestem absolutną
zwolenniczką rozmów w cztery oczy, na żywo, to już w mojej
sytuacji życiowej internet jest niezbędny. Strasznie brakowało mi
przede wszystkim braku możliwości włączenia Skype i porozmawiania
z moją rodziną czy przyjaciółmi z Polski.
Brak
internetu utrudnił mi również całkowitą przeprowadzkę. W jaki
sposób? Otóż meble, których zwiększona ilość jest nam teraz
potrzebna, kupujemy zawsze za pośrednictwem stron internetowych.
Tylko tam dostać możemy to, co spełnia nasze wymagania i nie
przekracza granicy finansowej. Nie mogąc zakupić szafy, część
rzeczy leży w dalszym ciągu w workach na środku pokoju, więc
przeprowadzka stoi!
Nie
wspominam nawet o czasie wolnym. Mając tę godzinę w ciągu dnia,
przeznaczoną na relaks, często włączam jakiś film, lub nadrabiam
serialowe zaległości – bez internetu nie ma oglądania. Muzyka?
Odtwarzana zwyczajowo za pomocą znanych stron internetowych, na
komputerze ściągniętej muzyki – brak. To może by gdzieś
pojechać? Tylko gdzie? Zazwyczaj poszukuje się takich miejsc w
internecie, a trasę wyznacza Google Maps.
Przez
ten okres byłam również pozbawiona telewizji, więc nawet nie mam
pojęcia, co dzieje się na świecie! Często łapałam się na
myśleniu: „Muszę sprawdzić ….”, po czym nadchodziła smutna
myśl, że przecież nie mam internetu.
Oczywiście
fajnie jest zresetować się i wyłączyć internet na dzień lub
dwa, ale tydzień to w moim przypadku niezwykłe osiągniecie. Tak
czy inaczej – powróciłam! Poki co mam w sobie niespożyte
nadmiary energii, które zamierzam wykorzystać na najbliższe posty.
Mam nadzieję, że chociaż troszkę tęskniliście za moimi literkami
;)
Jak
minął Wam, kochani, miniony miesiąc? Bylibyście w stanie pozbawić
się internetu i telewizji na tydzień?
Od razu widać, że masz lepszy humor, super! Oby jak najczęściej :)
OdpowiedzUsuńhttp://wolnym-krokiem.blogspot.com
Super mix; )
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzki to straszna sprawa, nagle człowiek odkrywa ile rzeczy jest mu akurat potrzebnych, a które to są w kartonach lub nie ma ich wcale ;)
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcia, pozdrawiam!
Przeprowadzki mnie przerażają i to jeszcze bez internetu :)
OdpowiedzUsuńjeju, nigdy się nie przeprowadzałam, bo to jeszcze nie ode mnie zależy :D
OdpowiedzUsuńJakie pyszności na zdjęciach ;)
OdpowiedzUsuń