niedziela, 30 marca 2014

Gletschergarten - Luzern

W zeszle lato odwiedzilam Gletschergarten w miescie Luzern (Lucerna). Jest to ogrod polodowcowy. Pozostalosc po epoce lodowcowej. Dodatkowo jest tam jeszcze kilka innych atrakcji. Wejscie jest oczywiscie platne. Wyprawa kosztuje 15 CHF. 

Przed wejsciem do ogrodu znajduje sie pomnik lwa, wyryty w skale.




























W ogrodzie napotkac mozna przerozne formy skalne i piaskowe, ktore powstaly w wyniku cofania lodowca.



























Drugim etapem zwiedzania jest muzeum. Muzeum podzielone jest na dwie czesci: Pierwsza czesc opisuje poszczegolne etapy epoki lodowcowej oraz podzial geologiczny Ziemi. Druga z kolei jest czescia mieszkalna, pochodzaca z XVIII w. 


Niewatpliwie najciekawszym elementem tego miejsca jest labirynt luster. 
Nie wiem zupelnie, co ma to wspolnego z tematem wiodacym, ale podobalo mi sie tam najbardziej ;) Mozna bylo poczuc sie jak w lunaparku. Oprocz wolnostojacych luster znajduje sie tam rowniez labirynt. Jest on dosc waski, lecz lustra sprawiaja wrazenie ogromnej przestrzeni. Poza tym jest niezmiernie smiesznie zobaczyc sie nagle od tylu :P

Na koniec weszlismy w piekny gaszcz zieleni, ktory prowadzil do wiezy widokowej. Stamtad obserwowac mozna panorame miasta.




niedziela, 23 marca 2014

Tierpark

We wrzesniu 2013 roku nadeszly ostatnie cieple dni. Pomimo mzawki zdecydowalismy sie odwiedzic Tierpark w Langenberg. Jest to park ze zwierzetami (nie jest to jednak zoo). Zwierzeta, ktore sie tam znajduja, zyja w naturalnych warunkach. Park jest bezplatny i podzielony na dwie czesci, przedzielone mostem. Przy wejsciu moglismy przywitac sie z polskimi zubrami.





























Wszystkie przejscia pomiedzy zwierzetami znajduja sie bardzo blisko ich naturalnego srodowiska. Czasem orientowalismy sie, ze na wyciagniecie reki widzimy np. losie.



























Kolejnym polskim akcentem napotkanym na naszej drodze byly konie Przewalskiego.



























Po drodze zlapal nas deszcz, ale na szczescie moglismy schronic sie w tybetanskim namiocie.



























W parku podziwiac moglismy ciekawa flore.


Nastepnym miejscem na naszej mapie byly jaskinie, w ktorych moglismy podziwiac malowidla scienne.


Typowym dla Szwajcarii elementem sa zrodelka, z ktorych napic mozna sie wody prosto z gor.
Ciekawym (nie tylko dla dzieci:P) miejscem jest przedstawienie rzeczywistych rozmiarow niedzwiedzia (ja siegalabym najwiekszemu do polowy:P)
Mielismy rowniez szczescie zobaczyc niedzwiadki tuz pod naszymi stopami (obserwowalismy je z drewnianej wiezyczki).
Mimo niepomyslnej pogody wyjazd ten wspominam bardzo dobrze. Obcowanie z natura i zwierzetami moga naprawde odprezyc i zrelaksowac. Usmiechy nie znikaly nam z twarzy, co widac na ponizszych zdjeciach ;P




niedziela, 16 marca 2014

Deserek

Jak juz tak szaleje z wpisami to dodam jeszcze moj popisowy deserek. Jest bardzo latwy do zrobienia i z pewnoscia stworzyc go moze kazdy, nawet ten, ktory do gotowania ma dwie lewe rece.

Do przygotowania deseru wystarcza banany, serek mascarpone i dodatki wedlug uznania. Banany dusimy widelcem i mieszamy z serkiem. Powstaje tym samym masa bananowa - podstawa naszego deseru. Jednego banana kroimy. Deser najladniej wyglada w przezroczysych pucharkach lub wysokiej szkance. W mojej wersji na dole znajduja sie biszkopty, nastepnie masa bananowa na przemian z kawalkami bananow. Na wierzchu bezapelacyjnie bita smietana (ja nie toleruje gotowej, wiec dobrze byloby zrobic ja samemu). Na bitej smietanie umiescilam jeszcze startego biszkopta i czekolade. Jest to prawdziwa bomba kaloryczna, ale jaka pyszna! Po zdrowym obiadku mozna zaszalec, hm? ;)

Do zrobienia deseru uzywam serka mascarpone firmy Galbani:




























Masa bananowa musi zostac doprowadzona do takiej postaci (warto sprawdzic smak przed podaniem: gdyby nie bylo wystarczajaco slodkie, mozna dodac nieco cukru pudru):




























Efekt koncowy:


Jesli decydujemy sie na wersje z biszkoptami, nalezy wlozyc deser do lodowki i jesc dopiero, gdy biszkopty beda miekkie.

5 miast w 2 dni.

W lutym 2014 roku w czasie ferii zawedrowalam do Polski. Po drodze do mojego rodzinnego miasta, odwiedzilam 5 miast. 

Naszym pierwszym przystankiem byl Wroclaw, rodzinne miasto mojego ukochanego. Mialam zatem dobrego przewodnika, ktory pokazal mi ciekawe miejsca i opowiedzial nieco o historii miasta. 
We Wroclawiu na kazdym kroku natrafimy na krasnale, ktore sa niejako wizytowka miasta.























































Odwiedzilismy takze dobrze znany most zakochanych z milionem klodek (Most Tumski). Klodek jest naprawde mnostwo i uwazam, ze tego typu miejsca sa bardzo ciekawe i milo w taki sposob przypieczetowac swoja milosc. Pytanie tylko, jak wiele takich zwiazkow juz sie rozpadlo :P





















































Poza prawdziwymi oznakami milosci znalezc mozna takze klodki, nalezace to zartownisiow :P


























We Wroclawiu znajduje sie takze Katedra sw. Jana Chrzciciela. Zwiazana jest z nia legenda o kamiennej glowie, ktora zamurowana jest w scianie katedry. Oto  miniaturka:
Oraz glowa:
We Wroclawiu bylo dosc zimno, co zobaczyc mozecie na rzece, Odrze. 
Charakterystycznymi cechami Wroclawia sa niewatpliwie piekne kamieniczki oraz duzy rynek z fontanna, ktorej budowa kosztowala milion zlotych. Na rynku znajduja sie kramiki z kwiatami, ktore czynne sa 24 h/dobe. Atrakcja turystyczna sa takze budynki nazwane Jas i Malgosia. Na samym srodku znajdowala sie wowczas sliczna choinka z efektami swietlnymi:
Na sam koniec podrozy uraczylismy sie przepyszna goraca czekolada z lodami w Pijalni Czekolady Wedel.


Wawel

Oczywiscie bedac w Krakowie nie sposob ominac tak waznego miejsca, jakim jest Wawel. Tuz obok niego znajduja sie odcisniete dlonie znanych i lubianych polskich slaw.



























A tutaj fotka do posmiania ;)



Tutaj widzimy z kolei Wawel w miniaturce:

A to zdjecia, z ktorych jestem bardzo dumna ;)


By wejsc do muzeum, grobow krolewskich oraz na dzwon Zygmunta musielismy wykupic specjalny bilet.
Dzwon Zygmunta okazal sie prawdziwa bestia, wazaca tone! Przy wejsciu otrzymalismy kalendarzyk z zaznaczonymi dniami, w ktorych (jak poinformowal nas ochroniarz) Zygmunt dzwoni. Wciaz czekamy... ;)

 Kolejnym etapem naszej wycieczki bylo odrobine historii i odwiedzenie grobow krolewskich. Niesamowite przezycie.

Dalsze zdjecia:
Zamek Krolewski:
Niestety czas gonil nas niemilosiernie i nie zdazylam zawitac do dzielnicy Kazimierza. Ale mam nadzieje, ze nie wszystko stracone.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...